- Podobno. - Pociągnął łyk wina.
- Kiedy? - szepnęła. - Jak tylko zmienisz zdanie, co do poślubienia mnie. - Ależ... nie chodzi mi o to, że nie chcę za ciebie wyjść. Przecież jestem skompromitowana. Tylko że... - Jestem strasznym hulaką i uważasz, że się nie zmienię? Już mi to wcześniej mówiono. - Nie. Miałam na myśli co innego. Powiedziałam ci tam w kościele, że kobieta też ma swój honor. Tyle dla mnie zrobiłeś! Nie chcę cię unieszczęśliwić. Tak naprawdę wcale nie pragniesz żony. Cenisz sobie wolność. I nie zasługujesz na to, żeby cię w ten sposób karać. - Małżeństwa z tobą nie można uważać za karę. - Mówisz tak tylko po to, żebym się poczuła lepiej. - Nie. Po to, żebyś się znalazła w moim łóżku. - Posłał jej łobuzerski uśmiech. - Ależ, lordzie Alecu - odparła śmiertelnie poważnym tonem - jak najbardziej chciałabym się tam właśnie znaleźć... Menopauza przed miesiączką Spojrzał na nią zdumiony. - Tylko że, niestety, nie mogę tego zrobić, póki się nie upewnię, że naprawdę pragnie mnie pan poślubić. Jeśli tak, uznam za mój obowiązek... nie, za moją misję... sprawić, żeby zapomniał pan przy mnie o wszystkich innych kobietach. Alec odchrząknął tylko i mruknął: - Czyż ogród nie jest piękny o tej porze roku? I zaczęli rozmowę tym i owym, przerywaną tylko dalekimi skrzekami mew oraz lekkim łopotem pasiastego daszku. silownia gdańsk Wieczorem stanęli przed problemem, którego rozwiązanie usiłowali odkładać tak długo, jak tylko się da. Musieli wybrać sypialnie. Gdy byli już gotowi zdecydować się - bez wielkiego entuzjazmu - na dwa sąsiadujące ze sobą pokoje, rozmieszczone po dwóch stronach holu, odkryli nagle sypialnię z łóżkiem na lato. - Och, zapomniałem o nim - powiedział Alec. - Co za dziwne urządzenie - uznała Becky, przypatrując się meblowi. Łóżko miało wspólny baldachim na słupkach, lecz zamiast jednego posłania były tam dwa pojedyncze, przedzielone wąskim odstępem, co pozwalało na swobodny przepływ powietrza i dawało więcej chłodu w letnie noce. Spojrzeli na siebie i uznali, że idealnie nadaje się dla dwóch osób, które chcą być blisko siebie, ale pragną oprzeć się pokusie. Przynajmniej teoretycznie. Tej nocy długo szeptali między sobą i śmiali się w ciemności. Becky usiłowała nie patrzeć na Aleca, którego ciało jaśniało w świetle księżyca. Opowiadała mu o mieszkańcach Buckley on the Heath - kowalu Samie, oberżyście Bowersie, no i oczywiście o Sally i Daisy. - Chętnie bym ich wszystkich poznał - mruknął. A potem spytał: - Abby... czy nie jesteś zmęczona? Bo ja nie. - Ależ jesteś. Śpij. - Spróbuję. - Śpij dobrze. - Nie pocałujesz mnie na dobranoc? - Myślisz, że to mądrze? - Mądrość, cherie, nigdy mnie nie ciekawiła. Becky próbowała usnąć, ale wkrótce pokusa stała się zbyt silna. Alec widział, jak wstaje i przekracza przestrzeń między posłaniami. W następnej mieszkanie bez wkładu własnego chwili znalazła się w jego objęciach. Bawił się jej włosami, dając dyskretnie do zrozumienia, żeby zesunęła się niżej. Serce zabiło jej na myśl, że ma mu odwzajemnić to, co zaszło między nimi w Knight House. Pragnęła tego wprawdzie, ale nie wiedziała, jak ma zacząć. Wiedziała jednak, że musi spróbować. Jego męskość pulsowała tuż przy jej policzku. Zdołała jakoś rozsupłać troczek szarawarów i sięgnęła delikatnie do środka. Jęknął cicho. Nagle zrozumiała, czego pragnie Alec. I zrobiła to. Wsunął kurczowo palce w jej włosy. - Ach, jak miło, Becky. Dobra, mała dziewczynka. Ściągnął z niej przez głowę koszulę. Ciepłymi rękami gładził krągłości jej ciała, ostrożnie wnikając coraz głębiej w