Usta miała bardzo kobiece, miękkie, pełne i błyszczące. A jej oczy...
jej brązowe oczy były najsmutniejszymi oczami, jakie widział w życiu. To te oczy sprawiały, że chciał obronić ją przed całym światem, zasłonić własnym ciałem i zabić każdego, kto próbowałby ją skrzywdzić. Większość kobiet załamałaby się po tym, co przydarzyło się Milli. Ona robiła coś wręcz przeciwnego: walczyła i nie pozwalała sobie na to, by zaprzestać tej tragicznej i w sumie beznadziejnej walki. Jej odwaga i poświęcenie wyjątkowo poruszyły Diaza. Oto, pomyślał, jest kobieta, którą naprawdę warto poznać, do której warto się zbliżyć. Przynajmniej na jakiś czas. Jeżeli zdoła utrzymać ją przy życiu. Arturo Pavon to tylko chingadera, żałosny skurwiel. Żałosny, ale okrutny Milla mogła do reszty złamać sobie serce i ducha, próbując odnaleźć swoje dziecko. A i tak był to potencjalnie najłagodniejszy scenariusz. Nie mógł jej pozwolić niedziele handlowe na samotne tropienie Pavona, chociaż najprawdopodobniej i tak nic nie udałoby się z tego śmiecia wydobyć. Zakładając, że Pavon jej nie zabije; powszechnie wiadomo było, że bandyta pielęgnuje zapiekłą nienawiść do tej gringa, która wydrapała mu oko. Z przyjemnością sprzedałby jej ciało na czarnym rynku. Pavon był teraz zamieszany w coś znacznie gorszego niż handel dziećmi, w grę wchodziły też odpowiednio większe pieniądze. Symbolika kwiatów w przeszłości Przedtem porażka i schwytanie oznaczały długoletni wyrok, teraz bez an43 151 dwóch zdań dostałby czapę. Wprawdzie w meksykańskim kodeksie karnym nie było już kary śmierci, ale w teksaskim wciąż figurowała. A według informacji Diaza główna siedziba gangu znajdowała się w El Paso; Pavon może i ujdzie z życiem, ale jego szefowie już nie. Diaz nie był pewien, jak rozwiązano te kwestie w prawie międzynarodowym. Sądził jednak, że gdyby Pavona schwytano na terytorium Stanów Zjednoczonych, to podlegałby miejscowemu prawu. Podobnie było przecież w Meksyku, gdzie zjeżdżali naiwni turyści zwabieni dyrdymałami o swobodzie zażywania narkotyków. A potem... złapali cię w Meksyku, więc idziesz do meksykańskiego więzienia. Kwestie prawne stawały się tu jednak sprawą dyskusyjną. Jeżeli Diaz był pewien, kto za wszystkim stoi, a jednocześnie miał zbyt mało niezbitych dowodów, które mógłby podrzucić właściwym służbom (będąc pewnym rychłego wyroku), wtedy brał sprawy w swoje ręce i załatwiał je w inny sposób. Powiedział Milli, że nie zabija dla pieniędzy. Była to prawda, w pewnym sensie. Zabijał i płacono mu za to, ale pieniądze nigdy nie stanowiły prawdziwego powodu. Istnieli ludzie popełniający obrzydliwe zbrodnie, którzy - doprowadzeni wreszcie do sądu - dostawali małe wyroki lub kary w zawieszeniu, zakładając, że w ogóle uznano ich za winnych. Może fakt, że likwidował tych ludzi, nie był do końca jego wyborem? A może odpowie za to na tamtym świecie? W każdym razie nigdy nie miał wyrzutów sumienia. Pedofil, brutalny gwałciciel, morderca - ci ludzie nie zasługiwali na to, by żyć. W an43 152 oczach wielu ludzi Diaz też był mordercą, ale on sam się nim nie czuł.